wtorek, 2 maja 2017

Facebook nie odpowiada automatycznie za obraźliwe wpisy.



Sąd Najwyższy wydał wyrok ważny dla osób prowadzących strony na Facebooku. Dotyczy on odpowiedzialności za umieszczane tam wypowiedzi. SN uznał, że założenie strony nie oznacza automatycznej odpowiedzialności. Jeśli założyciel jest usługodawcą hostingowym, to podlega rygorom ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną. Jeśli nie, trzeba mu wykazać indywidualnie bezprawne działanie.

Sprawa, którą zajmował się SN, dotyczyła wielu obraźliwych, co jest już przesądzone, wpisów na stronie Płochocin Facebook o burmistrzu O., podwarszawskiego miasteczka. Sąd Apelacyjny w Warszawie nakazał pozwanemu Dariuszowi M., założycielowi strony i jej administratorowi, zamieszczenie na niej przeprosin za kilka nieprawdziwych stwierdzeń, m.in. że w urzędzie gminy panuje ogromny nepotyzm i niekompetencja, że zatrudniani są urzędnicy po znajomości niemający elementarnej wiedzy o procedurach samorządowych, że gminą rządzą ludzie „z tzw. kliki K., którzy są umiejscowieni w różnych przestępczych stowarzyszeniach związanych z samorządem".

Najistotniejsza w sporze okazała się kwestia, kto może być w takiej sprawie pozwanym (tzw. legitymacja bierna). Dariusz M. twierdził, że zarejestrowany w USA Facebook, który wpisy na tym portalu tolerował, ewentualnie nieznani z imienia i nazwiska autorzy wpisów.

SO, a następnie SA były innego zdania. Uznały, że będąc z zawodu informatykiem oraz administratorem strony, miał wpływ na jej działalność i zamieszczane na niej teksty. W istocie jest więc przynajmniej współautorem tych materiałów. Tym bardziej że przyznał, że zamieszczane na tej stronie zdjęcia, w tym burmistrza, są jego autorstwa. Wzbogacał też teksty, zawartość strony własnymi informacjami o działalności władz gminy, choćby jako obserwator sesji rady gminy.

– Założenie bloga, strony WWW nie oznacza automatycznie odpowiedzialności za umieszczane na nich treści, tak samo umieszczenie zdjęć czy dodatkowej informacji – wskazał w uzasadnieniu sędzia SN Grzegorz Misiurek. – Wymaga też zbadania, czy można pozwanego zakwalifikować jako usługodawcę hostingowego. Wtedy są inne zasady zwolnienia się z odpowiedzialności.

Zgodnie z art. 15 ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną portal (usługodawca hostingowy) nie musi sprawdzać wpisów. Ma obowiązek reagować dopiero po otrzymaniu wiadomości o niedopuszczalnym wpisie albo gdy sam go zauważy.

wtorek, 10 stycznia 2017

14 dni na zwrot towaru kupionego przez internet



14 dni od otrzymania towaru – tyle masz czasu na zwrot, gdy kupujesz w sklepie internetowym. Jeśli się rozmyślisz, przedsiębiorca powinien oddać zarówno koszty towaru, jak i przesyłki. Na sklep internetowy, który nie przestrzega tych przepisów, UOKiK nakłada kary finansowe.

Dobry przykład stanowi postępowanie Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów przeciwko właścicielowi sklepu z artykułami AGD,którezostało wszczęte w kwietniu 2015 r. Zarzuty dotyczyły nieprzestrzegania praw klientów indywidualnych wynikających z ustawy o prawach konsumenta.

Postępowanie Urzędu wykazało, że przedsiębiorca naruszył zbiorowe interesy konsumentów. Podany w regulaminie sklepu termin na odstąpienie od umowy liczony był od dnia złożenia zamówienia, a nie od odbioru towaru. Czas na oddanie pieniędzy konsumentowi wynosił 14 dni od otrzymania przez sprzedawcę przesyłki z towarem zamiast od dnia rezygnacji kupującego. Dodatkowo z regulaminu wynikało, że przedsiębiorca zwraca klientom, którzy rezygnują z zakupionych produktów, tylko wartość oddawanego towaru i nie uwzględnia kosztów dostawy.

Potwierdziły się także zarzuty UOKiK dotyczące wprowadzania konsumentów w błąd w zakresie czasu trwania gwarancji na niektóre produkty oferowane w sklepie internetowym. Prezentowana przy nich informacja o pięcioletniej gwarancji była nieprawdziwa - okres gwarancji producenta wynosił 2 lata.

Zgodnie z przepisami, gdy kupujesz w sklepie internetowym, masz 14 dni na odstąpienie od umowy bez podania przyczyny. Wystarczy, ze przekażesz sprzedawcy wypełnione oświadczenie, aby w świetle prawa umowa była uznawana za niezawartą. Towar odsyłasz do przedsiębiorcy, a pieniądze (cenę i koszty najtańszej dostawy w ofercie sklepu) oddaje on tobie. Ponosisz jedynie koszt odesłania towaru. 14-dniowy termin liczy się od następnego dnia po otrzymaniu towaru. Zwrot pieniędzy powinien nastąpić nie później niż w terminie 14 dni od twojej rezygnacji. Sprzedawca może jedynie wstrzymać się z nim do momentu, gdy otrzyma produkt lub dowód jego odesłania.

Urząd nałożył na sprzedawcę karę ponad 46 tys. zł i nakazał zaniechania zakwestionowanych praktyk. 

poniedziałek, 24 października 2016

Zakupy przez smartfon


Urządzenia mobilne zaczynają dominować w sprzedaży e-commerce. Badania pokazują, że handel detaliczny osiągnął punkt krytyczny i handel internetowy nie może ignorować platform mobilnych, które są jednym z głównych instrumentów napędzających globalną sprzedaż. Sprzedawcy optymalizują platformy sprzedażowe pod mobile, w rezultacie liczba transakcji za pośrednictwem urządzeń mobilnych przekroczyła już liczbę transakcji z poziomu  desktopu. Poza tym średnia wartość zamówienia na urządzeniu mobilnym w I połowie tego roku wyniosła 93 zł, podczas gdy 100 zł na desktopie.

Eksperci przekonują, że smartfony stają się coraz powszechniejszym narzędziem zakupowym, szczególnie w sytuacji gdy nowe funkcjonalności, jak rozpoznawanie linii papilarnych, czynią proces zakupowy szybkim i wygodnym. Dla porównania liczba transakcji z poziomu tabletu z każdym rokiem maleje. W Polsce 66 proc. transakcji mobilnych jest realizowana na smartfonach, a tylko 34 proc. z poziomu tabletów. Analitycy wskazują, że wzrost zakupów z urządzeń mobilnych napędza dodatkowo rozwój aplikacji. 
W tym roku po raz pierwszy aplikacje mobilne osiągnęły wyższą wartość zamówień niż desktopowe oraz mobilne strony internetowe. Średnia wartość zamówienia w aplikacji mobilnej wynosiła bowiem globalnie 127 dol., podczas gdy dla desktopów i stron mobilnych było to odpowiednio 100 i 91 dol.
Potwierdzają to dane firmy Sociomantic Labs. Według nich trzy czwarte Polaków korzysta z aplikacji mobilnych, a możliwość szybkich płatności w aplikacji sprawia, że coraz więcej użytkowników decyduje się na spontaniczne zakupy. Wydają średnio o jedną trzecią więcej niż konsumenci korzystający ze m-strony.

czwartek, 8 września 2016

Czy Google będzie płacić wydawcom za treści?

UE rozważa, czy nakazać Google News płacenie wydawcom za wykorzystywane fragmenty tekstów. Według wydawców byłoby to naprawienie niesprawiedliwości, kładące kres żerowaniu na cudzej pracy; druga strona sporu boi się ograniczenia wolności słowa.

Komisja Europejska rozważa zmiany w prawie autorskim regulujące rolę wydawców w prawnoautorskim łańcuchu wartości i wprowadzające tzw. prawa pokrewne wydawców. Chodzi m.in. o to, czy wydawcom prasy należy się jakieś wynagrodzenie np. za przedruki ich artykułów, lub zamieszczanie fragmentów tekstów przez tzw. agregatory treści typu. Google News. W połowie czerwca zakończono ogólnoeuropejskie konsultacje społeczne na ten temat. Jak poinformowało PAP przedstawicielstwo Komisji Europejskiej w Polsce, decyzje w tej sprawie mają zapaść niebawem.

Wydawcy prasy uważają, że są gorzej traktowani niż producenci innych treści, tj. muzyki czy filmu, których wraz z artystami wykonawcami i nadawcami wpisano jako posiadaczy praw w dyrektywie unijnej o harmonizacji niektórych aspektów prawa autorskiego z 2001 r.

czwartek, 25 sierpnia 2016

50%.kosztów może odliczać twórca gry komputerowej


Ten, kto zarabia na sprzedaży gry w sieci, ma prawo do 50-proc. kosztów.

Jeśli autor aplikacji nie prowadzi intensywnej promocji swojego dzieła, dochód ze sprzedaży nie pochodzi z działalności gospodarczej w rozumieniu ustawy o PIT. Tak wynika z interpretacji dyrektora Izby Skarbowej w Bydgoszczy.

Korzystna kwalifikacja pozwala na uniknięcie obowiązku opłacania składek ZUS i rozliczenie 50-proc. zryczałtowanych kosztów uzyskania przychodu. Sprawa dotyczy dochodów z dystrybuowanej online gry komputerowej. Jej autor stworzył grę hobbystycznie, po godzinach pracy zarobkowej.

W omawianej sytuacji twórca gry zawarł umowę dystrybucyjną z właścicielem amerykańskiego serwisu internetowego. Właściciel serwisu nie wykonuje żadnych czynności zleconych przez autora gry, nie pozyskuje klientów. Udostępnia tylko grę na utrzymywanym przez siebie serwisie, za pośrednictwem którego kupują ją użytkownicy końcowi. Serwis pobiera od nich opłaty i wypłaca autorowi, po zatrzymaniu 30 proc. prowizji. Za wsparcie i obsługę gry w stosunku do jej użytkowników odpowiada autor. Nie ma jednak obowiązku dokonywania napraw ani odpowiadania na pytania. Może to robić dobrowolnie.

Zdaniem podatnika gra komputerowa jest utworem chronionym prawem autorskim, a opisana przez niego umowa z właścicielem serwisu internetowego jest umową o przeniesienie praw autorskich. Przychody uzyskiwane ze sprzedaży licencji zaliczyć należy zatem do odrębnego od działalności gospodarczej źródła przychodów i opodatkować na zasadach ogólnych. Izba skarbowa podzieliła to stanowisko.

Izba zaznaczyła, że takie przychody mogą być też kwalifikowane jako przychody z działalności gospodarczej, jeśli czynności podatnika są wykonywane zarobkowo, w sposób zorganizowany i ciągły. Przyznała jednak, że w tej sprawie podatnik nie działał wystarczająco systematycznie i w sposób uporządkowany, by uznać go za przedsiębiorcę.

czwartek, 4 sierpnia 2016

Pisma sądowe sprawdzimy przez internet


Każdy, kto zna numer identyfikacyjny pisma w postępowaniu sądowym, będzie mógł sprawdzić przez internet, czy sąd je rzeczywiście wydał i jaka jest jego treść.

Projekty rozporządzeń ministra sprawiedliwości przewidują, że każdy będzie mógł zweryfikować pismo w postępowaniu sądowym i egzekucyjnym na stronie sądu, który wydał dokument lub przy którym działa komornik. Wystarczy podanie numeru identyfikacyjnego pisma. Nie będzie to wymagało rejestracji ani opłaty. System potwierdzi, czy pochodzi ono od sądu bądź komornika. Przekaże też adres strony, na której można zapoznać się z treścią pisma, oraz datę i godzinę jego pobrania. Pisma wygenerowane przez system będą mieć moc dokumentów urzędowych bez potwierdzania ich pieczęcią lub podpisem. Nowelizacja ma wejść w życie 8 września. Jej rozwiązania wzorowane są na przepisach o księgach wieczystych z 2013 r.

wtorek, 21 czerwca 2016

Prawo do bycia zapomnianym na Facebooku


Nowe unijne rozporządzenie koncentruje się na wzmocnieniu prawa osób fizycznych w zakresie kontroli nad ich danymi osobowym, a co za tym idzie nakłada nowe wymogi i dodatkowe obowiązki na przedsiębiorców.

W ostatnim czasie niemiecki urząd antymonopolowy poinformował o wszczęciu postępowania przeciwko portalowi Facebook w związku z podejrzeniem nadużycia pozycji dominującej w zakresie zbierania i wykorzystywania danych osobowych użytkowników. Według wstępnej oceny urzędu Facebook może posiadać pozycję dominującą na rynku określonym jako „rynek sieci społecznościowych". Nadużywanie pozycji dominującej miałoby polegać na stosowaniu przez portal regulaminu (polityki prywatności), który utrudnia użytkownikom ustalenie zakresu przetwarzania danych. Sprawa ta jest o tyle ciekawa, że zarzucana Facebookowi praktyka nadużycia pozycji dominującej nie ma charakteru typowego naruszenia zasad konkurencji, lecz wskazywane przez urząd nieprawidłowości opierają się właśnie na naruszeniu przepisów o ochronie danych osobowych.

W Polsce Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów do tej pory nie wydał żadnej decyzji, na podstawie której ukarane zostałyby podmioty działające na rynku portali społecznościowych, nie mieliśmy też w praktyce polskiego organu do czynienia z podobnym, jak omówione wyżej, postępowaniem poruszającym zagadnienia z pogranicza prawa ochrony konkurencji oraz ochrony danych osobowych. Nie jest jednak wykluczone, że niemiecki urząd antymonopolowy stworzy pewien „precedens", z którego zaczną korzystać inne organy ochrony konkurencji państw członkowskich UE. Tym bardziej, że w dobie społeczeństwa informacyjnego, to właśnie dane osobowe coraz częściej są czynnikiem, na którym przedsiębiorcy budują silną pozycję rynkową, a dodatkowo coraz większymi krokami zbliża się gruntowna przebudowa i zaostrzenie europejskiego systemu ochrony danych.